Gra Risen pojawiła się na rynku, bagatela, 2 lata temu, jednak teraz dopiero wpadła mi w ręce. Tych, którzy już ją znają, być może zainteresuje informacja o tym, że planowane jest wydanie drugiej części pod tytułem Risen 2: Dark Waters. Nie wiem, jak Wy, ale ja na nią czekam, mimo planów umieszczenia w grze broni palnej.
Jeśli kogoś z Was ominęła ta gra, a jesteście fan(k)ami serii Gothic, powinnam Was do sięgnięcia po Risen przekonać bez trudu. Czerpie ona bowiem garściami z rozwiązań zastosowanych w tej kultowej serii i wcale się z tym nie kryje (za obie gry z resztą odpowiada ta sama ekipa). Dla mnie w porządku, choć niektórzy robią z tego podobieństwa zarzut. Sądzę, że to już zależy od Waszej indywidualnej oceny.
Risen to fabularna gra akcji (action RPG), w której łączy się typowy dla gier RPG sposób wielowątkowego rozwoju fabuły z opartą na elementach zręcznościowych walką z przeciwnikami. Jest rozbudowana i dopracowana, dzięki czemu nawet w 2 lata po premierze ciągle ma dużo do zaoferowania.
Fabuła
Zalążek fabuły, powiedzmy sobie szczerze, nie jest przesadnie odkrywczy, ale sądzę, że zupełnie wystarcza jako punkt wyjścia dla opowieści. Znów, jak w Gothicu, mamy bezimiennego bohatera, jednak tym razem nie jest on więźniem, ale rozbitkiem ocalałym z morskiej katastrofy. Z rozbitego nieopodal wulkanicznej wyspy Farangi statku uratowała się jeszcze tylko jedna osoba – kobieta, Sara, która towarzyszy bohaterowi na początku gry. Oboje lądują na wyspie pozbawieni jakiegokolwiek dobytku. Dla naszego bohatera odnalezienie się na Farandze jest właściwie jedynym sposobem na przetrwanie; z czasem okazuje się, że jego zadaniem będzie nie tylko przetrwać, ale też dokonać heroicznych czynów…
Dość szybko przekonujemy się, że na wyspie działają trzy frakcje: Inkwizycja, Bandyci i Magowie z Wulkanicznej Twierdzy. Władzę na Farandze sprawował początkowo Don Esteban, przywódca Bandytów, jednak kiedy pojawiła się Inkwizycja i przejęła władzę, musiał opuścić swoją siedzibę w Mieście i osiąść w kryjówce na Bagnach, gdzie snuje plany odzyskania dawnych wpływów. Z kolei Magowie, otoczeni wielkim szacunkiem, pozostali w swojej Twierdzy i poddali się „opiece” Inkwizytora Mendozy, goszcząc go u siebie.
Świat w tym czasie ogarnęła tzw. Mroczna Fala, potężna, destrukcyjna siła, która zniszczyła wiele ludzkich miast i osad. Stało się jasne, że bogowie opuścili świat, Magowie zaś ogłosili, że bogowie przekazali go pod opiekę ludzkości, obarczając ją odpowiedzialnością za „zbawienie świata od magicznych burz”. Na szczęście mieszkańców Farangi w Wulkanicznej Twierdzy płonie święty płomień, którego strzegą wierzący w jego ochronną moc Magowie. Nikt jednak nie wie, jak to się dzieje, że płomień chroni właśnie tę wyspę…
Fabuła gry nie jest bardzo nowatorska, ale wciąga. Oczywiście jest w niej wątek główny, który poznajemy w miarę, jak nasz bohater odkrywa kolejne tajemnice wyspy. Występuje jednak także całe mnóstwo wątków pobocznych, dodatkowych zadań, których realizacja daje wiele satysfakcji. Dzięki nim lepiej poznajemy świat i możliwości naszego bohatera oraz, oczywiście, bogacimy się i zdobywamy bezcenne doświadczenie. Zadania są bardzo zróżnicowane zarówno pod względem treści, jak i poziomu trudności. Nawet te banalne, które polegają na nazbieraniu jakiegoś surowca czy przedmiotów, są sensownie osadzone w fabule; przeważają jednak wyzwania bardziej skomplikowane, wymagające interakcji z postaciami w grze i uruchomienia intelektu.
Niestety, w Risen brakuje umiejętności związanych z wpływaniem na innych; czegoś w rodzaju charyzmy czy blefu, a w efekcie także różnych opcji dialogowych. Nasz bohater bywa czasem przekonujący, błyskotliwy lub dowcipny, ale my nie mamy na to żadnego realnego wpływu. Prowadząc dialog, nie mamy wielu opcji do wyboru i zdecydowana większość rozmów przebiega w sposób z góry zaplanowany przez twórców gry. Z jednej strony ułatwia to grę, bo trudno jest poprowadzić rozmowę niewłaściwie; z drugiej – może być wadą dla graczy lubiących samodzielnie kształtować relacje z innymi postaciami. Zdarzają się jednak zadania i sytuacje, w których sposób poprowadzenia rozmowy jest kluczowy dla dalszych wydarzeń.
Budowa świata
Cała fabuła gry rozgrywa się na Falandze, niedużej wyspie, której istotnym elementem jest potężny wulkan. Chociaż niewielki, świat wyspy jest bardzo zróżnicowany, a gracz ma pełną dowolność w jego eksplorowaniu. Znajdują się tu dzikie, piaszczyste plaże, wysokie góry pełne skalnych urwisk, zielone łąki, leśne gęstwiny, wiele tajemniczych jaskiń, zatęchłe bagna, jeziorka, rzeki, wodospady, ludzkie osady oraz tajemnicze, prastare ruiny, których zagadkę z czasem przyjdzie nam rozwiązać.
Świat gry niesie ze sobą wiele potencjałów i wiele zagrożeń. Zwiedzanie kolejnych lokacji pozwala zdobywać przedmioty i zasoby oraz doświadczenie. Wśród lokacji wyróżniają się trzy największe skupiska ludzkie, które już wspomniałam – mroczne Bagna, czyli siedziba Bandytów, Miasto wraz z portem oraz Wulkaniczna Twierdza. Wszystkie zawierają wiele interesujących zakamarków, warto je dokładnie zwiedzić i porozmawiać z każdą chętną do tego osobą; z wieloma z nich warto pomówić więcej niż raz.
Poza dużymi lokacjami, w grze występuje też mnóstwo mniejszych – od opuszczonych obozowisk, po pojedyncze domy, farmy, jaskinie lub ruiny. Szczególnie te dwa ostatnie typy lokacji dostarczają dużo dobrej zabawy, kryją bowiem często skarby, ale też i bestie.
Istotnym elementem jest flora i fauna. Oraz grzyby. Niektóre gatunki roślin i grzybów można zbierać i wykorzystywać (szerzej o tym w rozwoju postaci), pozostałe stanowią po prostu element świata. Jeśli chodzi o zwierzęta, to zdecydowaną przewagę mają wszelkiej maści potwory, których pojawienie się na wyspie jest wyjaśnione przez fabułę. Gra ma zróżnicowany bestiariusz, co sprawia, że walka z kolejnymi przeciwnikami aż do końca gry może trzymać w napięciu.
Rozwój postaci
Podobnie jak w serii Gothic (tak, wiem, powtarzam się), gra narzuca nam konkretnego bohatera. Ot, po prostu, akurat Bezimiennego wyrzuciło na brzeg, więc gramy nim i koniec. Zdecydowanie wolałabym, żeby dano mi przynajmniej wybór między postacią mężczyzny i kobiety. Tutaj muszę grać facetem, chociaż płeć bohatera nie ma żadnego znaczenia dla fabuły. Dla graczek może to być pewien minus.
Pomijając jednak niemożliwość wyboru płci, gra proponuje bardzo sensowny (i znów – rodem z Gothica) system rozwoju postaci. Zaczynamy jako młody, silny mężczyzna o dużym potencjale. Nie ma tradycyjnego wyboru klasy i podklasy postaci; to, jaką profesję ostatecznie wybierzemy, zależy od tego, jak poprowadzimy fabułę – przede wszystkim – do którego ze stronnictw zdecydujemy się przyłączyć. Bandyci oferują nam możliwość szkolenia się na wojownika i złodzieja; Inkwizycja – na Wojownika Zakonu, zaś Magowie, oczywiście – na maga. Każda z tych profesji to inny sposób rozwijania postaci, inny ekwipunek i inna fabuła, bo w zależności od tego, po której staniemy stronie, nasz bohater będzie miał inne zadania do wykonania.
Bandyci walczą mieczami lub toporami, zaś Wojownicy Zakonu i magowie – kosturami lub włóczniami. Dodatkowo każda z profesji może używać łuków lub kusz. Cechy bohatera są podzielone na atrybuty i umiejętności. Atrybuty to: siła – decydująca o potędze ciosu oraz decydująca o tym, jak zaawansowaną broń możemy dzierżyć (w zakresie mieczy, toporów i młotów, kosturów i kusz), zręczność – zwiększająca obrażenia w walce dystansowej i decydująca o tym, jak dobrych łuków możemy używać, mądrość – niezbędna do odczytywania magicznych pieczęci, poziom many – decydujący o tym, ile w danym momencie możemy mieć energii magicznej, poziom energii życiowej – czyli potocznie „punkty życia” określające naszą wytrzymałość i wreszcie – punkty nauki. Te ostatnie otrzymujemy za każdym razem, kiedy zdobędziemy kolejny poziom postaci. Przeznaczamy je na zwiększanie atrybutów lub szkolenie umiejętności – możemy to zrobić u odpowiedniego trenera (w grze nietrudno na nich trafić), dopłacając mu stosowną liczbę złotych monet.
Poza umiejętnościami typowymi dla walki (mieczem, toporem, kosturem, łukiem i kuszą) możemy także szkolić inne umiejętności: magię kryształów, magię runiczną, tworzenie zwojów, alchemię, kowalstwo, poszukiwanie kruszcu, oprawianie zwierząt, otwieranie zamków, kradzież kieszonkową, akrobatykę i skradanie się. Większość z nich możemy opanować niezależnie od naszej profesji, choć zdarzają się pewne ograniczenia. W grze zadbano jednak o to, żeby bohater, niezależnie od profesji, był w stanie prędzej czy później poradzić sobie z każdym zadaniem.
Warto uczyć się umiejętności „niebojowych”, ponieważ pomagają one wypełnić niektóre zadania poboczne oraz dają spore oszczędności, a nawet możliwość zarobku. Jeśli nauczymy się alchemii, zaoszczędzimy wiele złota na eliksirach. Jeśli nauczymy się wydobycia i kowalstwa – możemy kuć miecze i amulety – dla siebie lub na sprzedaż itd.
Tryb walki
Jak wspomniałam – Risen to action RPG, czyli podczas walki trzeba się naklikać. W miarę jak nasz bohater powiększa swoje umiejętności posługiwania się wybraną bronią, zwiększa się też liczba kombinacji ciosów, jakie możemy zadawać, a to zdecydowanie przekłada się na naszą skuteczność w walce. Sama walka nie jest jednak szczególnie trudna; zasady wyprowadzania i parowania ciosów są proste, później dochodzą bardziej rozbudowane kombinacje, jednak leniwi nie muszą się ich uczyć – do końca gry można sobie poradzić, stosując tylko podstawowe ciosy. Zgadzam się też z tym, co napisano na opakowaniu gry – system walki jest intuicyjny.
Mapa, dziennik, ekwipunek…
Interfejs Risen jest przyjazny i przejrzysty. W każdej chwili możemy otworzyć okno karty postaci (umożliwia podejrzenie wszystkich swoich statystyk oraz zmianę używanego ekwipunku), podręcznej mapy, ekwipunku oraz dziennika, zawierającego spis wszystkich zadań, trenerów i handlarzy (oraz ich położenie na mapie, co jest niezwykle przydatne), na których się dotychczas natknęliśmy. Istotnym minusem jest brak możliwości nanoszenia własnych adnotacji na mapę czy do dziennika.
Grafika, muzyka, lokalizacja
Jak pisałam – Risen ma już swoje, dosłownie, lata. Mimo to, gra nadal jest atrakcyjna wizualnie. W chwili premiery uchodziła za bardzo dopracowaną. Z dzisiejszej perspektywy zdecydowanie korzystnie wyglądają elementy świata – ukształtowanie terenu, roślinność, budowle, wnętrza jaskiń czy bagna. Trochę gorzej wypadają niektóre postacie, z którymi przyjdzie nam rozmawiać. Potrzeba trochę czasu, by przywyknąć do ich nieco sztucznej mimiki i irytującego zwyczaju „gestykulowania”, a raczej – specyficznego machania rękami przy każdym wypowiedzianym zdaniu. Przyzwyczaić się jednak można i, uważam – warto.
Zdecydowanym plusem gry jest sposób, w jaki zrealizowano zmiany pór dnia i pogody w świecie gry. Cykl dobowy przebiega od rana do rana; w ciągu dnia słońce przemieszcza się po niebie ze wschodu na zachód, nocą zaś (o ile nie śpimy) możemy podziwiać imponujący księżyc. Zdarzają się jednak także dni pochmurne, a nawet potężne burze z błyskawicami i rzęsistym deszczem; są naprawdę ładnie dopracowane.
{youtubejw}9IFsIXGi9i4{/youtubejw}{youtubejw}9IFsIXGi9i4{/youtubejw}
Za oprawę muzyczną gry odpowiada Kai Rosenkranz, ten sam, który pracował przy serii Gothic. Udało mu się stworzyć muzykę dyskretną, klimatyczną, stanowiącą świetne tło dla rozgrywki.
Polska wersja językowa to tzw. wersja kinowa – dialogi przebiegają po angielsku, a gracz może u góry lub u dołu ekranu przeczytać ich tłumaczenie. Uważam to rozwiązanie za wystarczające i nie ubolewam nad brakiem dubbingu.
Wymagania sprzętowe
Wiadomo, gra nie jest nowa, zatem: dobra widomość – nie ma wygórowanych wymagań sprzętowych. W wersji na PC zalecane to: Windows XP/ Vista, Procesor 2,6 GHz Intel Pentium 4 (minimum: 2 GHz Intel Pentium 4), 2 GB pamięci RAM (minimum: 1 GB RAM), 2,5 GB wolnego dysku, karta graficzna nVidia GeForce 8800/ ATI Radeon HD2900 lub lepsza 512 MB minimum: nVidia GeForce 7900? ATI Radeon X1800 lub lepsza 256 MB), DirectX 9.1c. W razie gdyby komputer trochę nie domagał, można odpowiednio zmodyfikować ustawienia grafiki.
Summa
Risen ma swoje braki i wady, jednak sądzę, że solidna dawka zalet z powodzeniem je rekompensuje. Co więcej – to, co jedni uznają za wadę, dla innych może być zaletą. Do najważniejszych zastrzeżeń zaliczam brak bogatych opcji dialogowych i brak możliwości rozwijania umiejętności „społecznych” (perswazja, blef, zastraszanie), które niewątpliwie byłyby przydatne. Zarzutem może być także wielkie podobieństwo do gier z serii Gothic czy brak możliwości wyboru kobiecej postaci. Fabuła nie jest zbyt odkrywcza, garściami czerpie z dobrze znanych motywów. Pomysł na główną fabułę w dużym stopniu został wręcz „zerżnięty” z Neverwinter Nights (uwaga spojler – w obu grach okazuje się, że ważną rolę odgrywa prastara rasa jaszczuroczłeków ukryta w ruinach). Mimo że dołożono starań o dopracowanie grafiki i silnika gry, pojawiają się pewne błędy. Np. bywa, że kiedy strzela się z kuszy w przeciwnika, który nie widzi Bezimiennego (np. zza rogu korytarza) lub nie ma możliwości dojścia do postaci gracza, zaatakowany w ogóle nie reaguje – stoi w miejscu, narażając się na kolejne strzały i nie próbuje uciec. Szczęśliwie zdarza się to dość rzadko. Gra oferuje także możliwość zdobywania „punktów osiągnięć” za zadania dodatkowe, jednak, z braku trybu wieloosobowego, nie bardzo rozumiem, po co. Ich zdobywanie nie ma żadnego wpływu na rozgrywkę (nie dają doświadczenia ani nic innego), nie ma też systemu umożliwiającego pochwalenia się liczbą punktów przed innymi – możemy najwyżej wejść na jakieś forum i tam się przechwalać, jakie z nas kozaki.
To wady. Zalet, uważam, jest znacznie więcej. Absolutnie podstawowa – gra daje dużo świetnej zabawy. Jeśli zdecydujemy się na wypełnianie wszystkich otrzymanych zadań (a jest ich kilkaset), otrzymamy wiele godzin wciągającej rozrywki. Gra jest urozmaicona, płynnie wzrasta w niej poziom trudności, nie ma przestojów. Fabuła jest bardzo dobrze skonstruowana, logiczna, spójna i intrygująca. Mimo 2 lat na karku, grafika ciągle robi wrażenie, podobnie jak konstrukcja przedstawionego świata i to, co rozumiemy pod pojęciem „klimat”. Wszystko to już zresztą napisałam wcześniej, podkreślę jeszcze tylko, że poza pewną sprawnością palców, Risen w dość dużym stopniu wymaga myślenia, rozwiązywania zagadek dzięki kojarzeniu faktów, co dla mnie stanowi istotną zaletę, bo nie przepadam za bezmyślną klikaniną.
Jak się już na pewno zorientowaliście – zdecydowanie polecam tę grę. Bawiłam się przy niej naprawdę doskonale, wręcz w nią wsiąkłam, a zabicie kolejnego strasznego potwora, wypełnienie trudnego zadania lub rozwiązanie zagadki dawało mi autentyczną satysfakcję. Risen to dla mnie świetna wakacyjna odskocznia od „szarej codzienności”.
Plusy:
– grywalność,
– wciągająca fabuła,
– rozbudowany, atrakcyjny świat gry,
– grafika,
– dźwięk,
– dopracowanie,
– interesujące możliwości rozwoju postaci i prowadzenia fabuły,
– klimat,
– sympatyczne przejawy poczucia humoru twórców,
– czasem trzeba pomyśleć, nie tylko klikać,
– bardzo przyjazne wymagania sprzętowe,
– po 2 latach od premiery – przyjazna cena.
Minusy:
– bardzo podobna do serii Gothic,
– brak możliwości wyboru postaci,
– za mały wpływ na dialogi,
– sporadyczne błędy,
– nieco irytująca z początku „mowa ciała” rozmówców,
– niezbyt odkrywcza fabuła,
– brak możliwości rozwoju „umiejętności społecznych”.
Producent: Piranha Bytes
Wydawca: Deep Silver
Dystrybutor: Cenega Poland
Data wydania: Niemcy: 2 października 2009; Polska: 9 października 2009
Gatunek: Action RPG
Tryb gry: Singleplayer
Kategoria wiekowa: PEGI: 16+ (choć gra wcale nie jest tak brutalna)
Platforma: PC, XBOX 360
Język: polski (wersja kinowa), angielski