Pierwsza gra z serii Turok zawitała na komputery graczy w 1998 roku. Nieco ponad 10 lat później wydana została siódma już część zatytułowana po prostu Turok. Tym razem, choć wcześniej odpowiadała za to firma Acclaim, za jej wykonanie zabrało się mało znane, kanadyjskie studio – Propaganda Games. Czy im wyszło? O tym poniżej.
Nie taki Turok straszny jak go malują
Koncept postaci Turoka, indianina-mordercy, został zaczerpnięty z komiksu o tym samym tytule, tak samo, jak obecne w grze dinozaury. Bohater i wielkie jaszczury zostały wrzucone w niedaleką przyszłość, gdzie zmierzą się ze sobą w ostatecznym starciu.
Fabuła gry jest prosta jak w poczciwym Quaku: grupa kosmicznych marines ma złapać niejakiego Rolanda Kane’a (cóż za oryginalne nazwisko), na orbicie planety zamieszkiwanej przez Kane’a dochodzi do ataku na statek marines, który rozbija się na jej powierzchni. Przeżywa niewielka grupa żołnierzy; jednym z ocalałych jest oczywiście nasz Turok. Od teraz głównym celem jest przeżycie, ponieważ na życie Turoka i jego kompanów nastawać będą nie tylko najemnicy Kane’a ale także dinozaury.
Sam Turok nie jest przedstawiony jako kolejny płaski superbohater, który ratuje miliony istnień. Jego historia jest zagmatwana, a całej sprawie dodaje smaku fakt, że był on kiedyś członkiem Wilczego Stada, dowodzonego przez naszego głównego złego, Rolanda Kane’a. Dość skomplikowane są też relacje Turoka z resztą oddziału, który raczej nie pała do niego miłością, co jednak w miarę gry ulega zmianie. Sama ekipa marines to typowi twardziele, którzy z niejednego pieca chleb razem jedli. Po twarzach widać, że nie są to ludzie, którzy rozwiązują problemy dyskusją.
Jak to Turok z gadem gadał…
Twórcy gry zapowiadali, że nie będzie to typowy FPS, że będzie zawierał także elementy stealth-action. No i rzeczywiście, często możemy podjąć wybór czy chcemy przeciwników rozwalić z miniguna czy może lepiej zrobić to po cichu z użyciem długiego noża. Niestety bardzo szybko przekonujemy się, że o wiele łatwiej, szybciej i przyjemniej jest mordować wrogów z użyciem broni palnej. W późniejszych etapach gry przeciwnicy atakują falami, więc o nożu możemy już kompletnie zapomnieć. W każdym razie całkiem przyjemnie ogląda się animacje, jak Turok „rozpruwa” dinozaura czy człowieka, więc warto przynajmniej kilku przeciwników zabić w ten sposób.
Samych dinozaurów nie uświadczymy wiele, a jeśli już są, to łatwiej je zabić niż ludzi; może dlatego, że nie odpowiadają ogniem z broni, czasem tylko pluną kwasem. Twórcy gry nie pokusili się też o dodanie większej liczby gatunków tych krwiożerczych istot, napotykamy raptem pięć-sześć rodzajów. Do tego dochodzą jeszcze ogromne skorpiony, ogromne komary i kilka przerośniętych poczwar, które obsadzono w roli bosów. Nie wykorzystano w pełni potencjału fauny i flory planety, a szkoda.
Jeśli zaś mowa o florze, to trzeba przyznać, że mapy są świetnie zaplanowane i zrobione. Fakt, tekstury zestarzały się, ale niektóre widoki naprawdę zapierają dech. Oczywiście nie tylko dżungla jest w miarę ładna, podziemia też są różnorodne i dobrze zaprojektowane. Z kolei wnętrza budynków są strasznie ubogie i puste, choć ruiny wyglądają już przekonująco. Dzięki temu bardzo łatwo można wczuć się w klimat gry.
Pomaga nam w tym też dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa. Idąc przez dżunglę, mamy wrażenie, że wszystko wokół żyje; do tego dochodzą niepokojące odgłosy wydawane przez dinozaury. Czasem robi się naprawdę przerażająco, a obawa, że coś zaraz na nas wyskoczy z zarośli, jest przytłaczająca.
Gdzie dinozaurów sześć tam nie ma co jeść
Turok w czasie gry posługiwać się będzie kilkoma typami broni, nie jest tego dużo, ale jest wszystko, czego gracz może potrzebować. Poczynając od noża, mamy dostęp do karabinu maszynowego, strzelby, działka plazmowego, snajperki, miotacza granatów, wyrzutni rakiet, granatów ręcznych po miotacz ognia. Praktycznie od początku gry otrzymamy też możliwość korzystania z łuku, a czasem napotkamy też stacjonarne miniguny, z których również możemy skorzystać. Jeśli zaś znajdziemy gdzieś zwykłego miniguna, możemy go użyć jako wieżyczki, która za nas będzie strzelać do przeciwników. Większość broni ma drugi tryb, dzięki, któremu np. strzelba będzie strzelać flarami, a wyrzutnia rakiet strzelać pociskami samonaprowadzającymi.
Ciekawie rozwiązano kwestię flar. Służą one głównie do wabienia dinozaurów, można je np. wystrzelić w grupę przeciwników i mieć pewność, że gady się nimi zajmą, o ile są obecne na mapie.
Podsumowując
Turok miał zadatki na grę wybitną, twórcy mogli lepiej wykorzystać bogatą faunę i florę planety, stworzyć trochę głębszą fabułę, która nie byłaby przewidywalna i właściwie niepotrzebna, lepiej zbudować napięcie dzięki wykorzystaniu dinozaurów i ich krwiożerczej natury. Niestety otrzymaliśmy grę przeciętną, w którą można pograć dla rozluźnienia, zabicia czasu. Możemy mieć pewność, że zabijemy wszystkich przeciwników (niektórych nawet w spektakularny sposób), fabuła będzie tylko bladym tłem dla rozwałki, a posoka będzie tryskać, aż miło (pokonanie ostatniego bosa obfituje deszczem krwi), to wszystko w całkiem ładnej oprawie. Jeśli szukacie takiej gry, to Turok spełni wasze oczekiwania, jeśli zaś szukacie czegoś więcej, bez żalu możecie ten tytuł pominąć.
Plusy:
– Dobrze wykonane mapy
– Dźwięki
– Zabijanie nożem
Minusy:
– Zbyt prosta, niewciągająca fabuła
– Przeciętność
{youtubejw}HkTJ46JRgC0{/youtubejw}